czwartek, 3 grudnia 2015

Kotlina Jeleniogórska – migracje ludzi oraz idei.

Spotkanie z udziałem Jacka Jaśko, Macieja Muskata i Szymona Surmacza. Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.
W dyskusji udział wzięli też m.in. Małgorzata Krzysztoń, Piotr Słowiński i Kazimierz Piotrowski.








 „Tubylcy” i „przybysze”. Dwie połówki banknotu. 
Szymon Surmacz

Pogórze Izerskie i Kotlina Jeleniogórska nie wydają się być typowymi miejscami migracji, jeśli zestawimy je z tymi najważniejszymi do których wyjeżdżają współcześnie Polacy. Nie ma tu szybkiej i dobrze płatnej pracy, a tego najczęściej poszukują rodacy kierując się po bilet lotniczy w kierunku wysp brytyjskich, czy do busa jadącego do Niemiec. Jednak południowo-zachodnia część Dolnego Śląska jest cały czas miejscem migracji nowych ludzi. Sam do nich należę i większość osób z którymi mam tu stały kontakt, jest również imigrantami. Co nas łączy i co odróżnia od imigrantów zarobkowych, poszukujących dobrze płatnej pracy „na zachodzie”?
Myślę że opowiadając o sobie, odpowiem w imieniu wielu moich przyjaciół zamieszkujących ziemie między Zgorzelcem a Jelenią Górą. Posłużę się w tym celu cytatem, który doskonale tłumaczy tę „nieracjonalną” decyzję o przenosinach w bliżej nieokreśloną „dzicz”. Dlaczego decyzję „nieracjonalną”? Bo rzekomo racjonalne decyzje są fundamentem klasycznej ekonomii, która nakazuje ludziom policzyć co im się bardziej opłaca. Jakbym chciał myśleć tymi kategoriami to dziś mieszkałbym z rodziną w Edynburgu albo Londynie, ewentualnie pozostał w Łodzi lub Warszawie. Wylądowałem w Izerach z tego samego powodu, dla którego Grzegorz Żak napisał „Izerbejdżan i inne kraje pagórzaste”: „bo uważam, że Izery warte są wysławiania pod niebiosa. To takie irracjonalne, emocjonalne, namiętne i bezpowrotne z mojej strony. Jak miłość. No zapadłem nieuleczalnie”.
To prawda – na tę chorobę można zapaść nieuleczalnie i potwierdza to co roku co najmniej kilka osób, które postanawiają osiedlić się w Izerbejdżanie powodowane bliżej nie określonymi, ale rzadko „racjonalnymi” pobudkami. Czego poszukują? Myślę że w pierwszej kolejności jest to chęć życia na własnych zasadach, odrzucenie plastikowej fasady współczesnych „drobnomieszczańskich” wartości, poszukiwanie „siebie” i sensu życia wykraczającego poza pracę służącą nabywaniu kolejnych gadżetów określających status społeczny w skomercjalizowanym społeczeństwie.
W Izerach nigdy się nie zgubisz, tu możesz odnaleźć siebie (…) Różni nas wiele, łączy jedno – tu żyjemy i tworzymy. Każdy tworzy to, co mu w duszy gra – zawsze jest to unikatowe i niepowtarzalne – tak piszą o sobie członkowie Stowarzyszenia Unia Izerska i to prawdopodobnie sedno motywacji większości izerbejdżańskich imigrantów. Na możliwość „życia po swojemu” i samorealizacji poprzez tworzenie, nakłada się jeszcze jedna bardzo ważna cecha, wyróżniająca naszą społeczność. Nie jesteśmy samotnymi wyspami, ale tworzymy niezwykły, wielobarwny archipelag talentów, wartości, narodowości, kultur, tradycji, osobowości. Współpraca i chęć dzielenia się swoimi umiejętnościami i wiedzą prowadzi nas do zorganizowanych form współdziałania, które jeszcze może nie są bardzo efektowne, ale powoli dojrzewają, przechodząc na wyższy poziom samoorganizacji. Unia Izerska, Kooperatywa Izerska, Ekomuzeum Izerska Wieś oraz inne przenikające się inicjatywy prowadzą do zwiększania autonomii i osobistej wolności poprzez samorzutną chęć współpracy z osobami mającymi podobne wartości.
Z mojego punktu widzenia, są to przejawy samodzielnego i spontanicznego odkrywania zasad, znanych od setek lat, których najciekawszym przejawem na ziemiach polskich był ruch kooperatystów na początku zeszłego stulecia. Izery przyciągają nie tylko półdziką przyrodą, bo tej w Polsce nie brakuje, ale przede wszystkim wulkanem idei i solidną siecią więzów społecznych, która jest wyjątkowa na skalę Polski, a może i Europy. Może mieszkańcom regionu ciężko to dostrzec i docenić, ale ja nie mam wątpliwości, że największa „magia” tego terenu przejawia się w umiejętności współpracy, dobrych relacjach, otwartości i spontaniczności mieszkańców – głównie napływowych.
Inna sprawa że tę „napływowość” ciężko zdefiniować. Niewielu jest mieszkańców zakorzenionych tutaj w trzecim pokoleniu. Migracje nie zaczęły się po 1989 r. Właściwie cały XX wiek w Karkonosze i na Pogórze Izerskie napływali pracownicy fabryczek rozrzuconych po wszystkich okolicznych miejscowościach. Jedyne co w międzyczasie się zmieniło to motywacja przybyszów. W okresie PRL przybywali by poprawić swój status społeczny i majątkowy, bo tu była praca, dziś przyjeżdżają żeby uciec od wielkomiejskiego zgiełku, komercji, bezduszności i sztuczności relacji międzyludzkich.
Przybysze nie są tu tylko „dla siebie”. Nawet jeśli przez długi czas był wyraźny podział na „my” i „oni”, „nowi” i „starzy”, „swoi” i „zulusi”, to te podziały zacierają się dzięki pracy z dziećmi, organizacji imprez kulturalnych i tworzeniu organizacji pozarządowych. „Mój” Wolimierz jest bardzo ciekawym przykładem postępującej integracji i współdziałania na rzecz rozwoju wsi. Pisałem o tym dwa lata temu w piśmie „Zielone Wiadomości” http://zielonewiadomosci.pl/tematy/kultura/stacja-wolimierz/ . Być może trochę idealizuję, ale myślę, że wielu „nowych” łączy nie tylko chęć ucieczki od miejskiej cywilizacji, ale także chęć zmieniania świata na lepsze. Większość z nas doskonale rozumie, że dla zachowania jakości spokojnego i dobrego życia potrzebne są dobre relacje z sąsiadami. Nie osiągnie się ich przez „krucjatę kulturową”, ale poprzez umiejętność słuchania i pokorę wobec tego co możemy odkryć w nieznanym wcześniej kraju.
Imigrantów na Pogórzu Izerskim jest sporo, ale cały czas za mało. Nie nadążamy z wypełnianiem szybko rosnącej dziury społecznej, głównie młodzieży, wyjeżdżającej masowo za chlebem. Wielu z nich nie chce szukać inspiracji, chce się wyrwać z marazmu lub biedy, poznać inny nowy świat. Być może część z nich wróci, jeśli zobaczy, że jest sens wracać, że dobre, kreatywne, bogate kulturowo życie jest możliwe także tutaj. Jednak by tak się stało, spontaniczna współpraca izerskich imigrantów nie wystarczy. Potrzebna jest dobra wola i aktywne działanie samorządów na rzecz tworzenia atrakcyjnego miejsca zarówno dla mieszkańców napływowych, jak i dla „tubylców” – powstrzymując ich przed ucieczką.
Dlatego dobrą ideą i wizją rozwoju Pogórza Izerskiego i Kotliny Jeleniogórskiej wydaje mi się działanie na rzecz zachowania kulturowej i przyrodniczej różnorodności, połączone z rozwojem nowoczesnej, zrównoważonej gospodarki opartej na wiedzy i technologiach. Nie będzie to łatwe, ale pierwsze kroki udało się już wykonać. W strategii rozwoju Gminy Leśna, udało mi się zapisać koncepcję „importu” kapitału ludzkiego – czyli tworzenia zachęt dla osadzania się nowych przybyszów, mogących dać impuls dla uwolnienia umiejętności i kreatywności mieszkańców „Izerbejdżanu”. Tak jak przed stu laty tworzono we wsiach warunki pracy dla nauczycielek-siłaczek, tak dzisiaj potrzebujemy wypełnić pofabryczne nieużytki Dolwisu w Leśnej, Fatmy w Pobiednej, zakładów lniarskich w Mysłakowicach, Kowarach i dziesiątek innych – pomysłami i eksperymentami twórców FabLabów, hackerspejsów, Osad Twórców, kooperatyw, spółdzielni socjalnych, stowarzyszeń i fundacji, które duszą się w wielkomiejskich środowiskach, a z chęcią włączą się we współtworzenie nowych przestrzeni gdziekolwiek tam, gdzie będzie przyjazne otoczenie i dostęp do prądu i internetu.
Tu paradoksalnie posłużę się zastosowaniem prawa wyśmianej wcześniej klasycznej ekonomii. Mamy tu doskonały, choć nie materialistyczny przykład podaży i popytu. Z jednej strony, dziesiątki zaniedbanych miejsc, „bezużytecznych” dla lokalnych władz i kosztownych w utrzymaniu, z drugiej ludzi, poszukujących „romantycznego” miejsca dla uwolnienia swojej kreatywności i umiejętności. Puste i zaniedbane pofabryczne przestrzenie, mogą być dla wielu młodych ludzi, zmęczonych miejskim zgiełkiem i wyalienowaniem, doskonałym miejscem dla realizacji swoich marzeń o życiu gromadnym, w aktywnej społeczności, umożliwiającej realizację i rozwój osobistego talentu.
Jeśli uda nam się to mądrze połączyć, to zamieszkała przez nas część Dolnego Śląska może jeszcze odzyskać swoją świetność, która opierała się na wysokiej jakości życia i mądrym gospodarowaniu tym co mamy pod ręką, a nie tym, co mogą przynieść nam „inwestorzy” gotowi do inwestycji tylko wtedy kiedy uzyskają z niej wystarczająco dużo zwrotu. Moja propozycja to kształtowanie lokalnej gospodarki w oparciu o równowagę między trzema formami kapitału: ludzkiego, społecznego i materialnego / finansowego. Postawienie tylko na trzecią formę – kapitał finansowy, pozyskiwanie „inwestycji” i ignorowanie rozwoju wiedzy i relacji społecznych doprowadzi do degradacji tkanki społecznej i w konsekwencji do długiej zapaści naszego regionu. Rozwiązanie które jest realną, namacalną alternatywą jest jak dwie połówki banknotu. Jedną maja lokalni mieszkańcy i samorząd, drugą „przybysze”. Dopiero kiedy złoży się je razem i sklei więzami zaufania i współpracy, obie strony skorzystają.

Maciej Muskat
Region Kotliny i Izerów ma swój specyficzny charakter, który różni go od innych miejsc w Polsce. Gdybym miał zdefiniować w jednym słowie jego zaletę, powiedziałbym - różnorodność. Ekologiczna, kulturowa, etniczna itd.
Z racji swej historii i geografii stał się ów region miejscem, gdzie większość ludzi jest w jakimś stopniu imigrantami i gdzie stosunkowo częściej niż gdzie indziej w Polsce można znaleźć ludzi otwartych na "inność". Obszary na styku państw, miejsc i kultur zazwyczaj są bardziej płodne - kulturowo, gospodarczo czy politycznie. Dzięki temu nasz region ma potencjał udowodniania, że migracja - ludzi i idei - jest czymś pozytywnym, nie czymś, czego należy się bać.

Pomimo tych zalet miejsca wielu ludzi decyduje się opuścić region. Wyzwaniem dla regionu jest więc znalezienie autentycznej odpowiedzi na pytanie - "w jaki sposób przyciągnąć tych, zwłaszcza młodych, którzy wyjechali, albo za granicę albo do innych miejsc w Polsce?" Czekam na moment, gdy zarówno lokalna społeczność jak i włodarze dostrzegą to, że dzięki niewielkim nakładom na infrastr,ukturę i komunikacji wykraczającej poza standardy PRu można przyciągnąć wielu z tych, którzy wyjechali.

Uważam, że jeśli jakiś nowy model rozwoju, oparty o różnorodność przyrody i ludzi, może gdzies w Polsce powstać, to właśnie tutaj.


Relacja z dyskusji

Głos z sali
Jelenia Góra nie została zniszczona podczas wojny. Świadomość ludzi, którzy tutaj przyjeżdżali była różna. Zdarzały się niesamowite historie, na przykład na palono w piecach średniowiecznymi pergaminami.

Jacek Jaśko
Od wojny minęły już dziesięciolecia, dlaczego wciąż ludzie palą belkami ze swoich stodół?

Głos z sali
Po wojnie nie było wielkiego sentymentu do tego, co tu zastano. Ludzie, którzy tutaj trafiali na ogół sami zostali wypędzani i czuli się tutaj obco. Silne było poczucie tymczasowości i braku zakorzenienia.

Jacek Jaśko
Współcześnie ludzie nie obrażają się na rzeczywistość. My z racji generacji jesteśmy homo sovieticus.

Kazimierz Piotrowski
Mimo wszystko jestem optymistą. Młode pokolenie wcale nie jest takie złe. Zagrożeniem są tzw. „asertywni decydenci” we władzach, czyli ludzie, którzy się pod wszystkim podpisują.

Maciej Muskat
Czy ktoś zadał sobie pytanie w mieście lub regionie, co zrobić, żeby młodzi ludzie, którzy stąd wyjeżdżają, chcieli wrócić? Może to nie jest nierealne, ich powrót. Może jesteśmy w stanie do tego doprowadzić.
My patrząc w przyszłość dokonujemy ekstrapolacji naszej przeszłości. Historia Europy nie wygląda różowo. Co będzie jeśli dojdzie do najgorszego? Co wtedy jest w stanie zaoferować nasz region. Im jestem starszy, tym bardziej stawiam na myślenie długofalowe.

Szymon Surmacz
Odbieram Wolimierz jako miejsce szczególne, tolkienowskie Shire.
W regionie dostrzec można na każdym kroku resztki przemysłu. Wiele miejsc, które w tym momencie są ruiną. Może powinniśmy o tym pomyśleć podczas rozmowy o powrotach naszej młodzieży. Nie każdy chce być rolnikiem. Przemysł XXI wieku jest nieinwazyjny.
W Leśnej za ponad milion złotych wybudowaliśmy piękny stadion lekkoatletyczny. Organizujmy się w jakąś federację, inaczej walec komercji nas zmiażdży. Tylko tak możemy walczyć ze zjawiskami takimi jak poszukiwanie uranu. Nawet hippisi są w stanie nauczyć się biurokracji.

Głos z sali
Ludzie starzy nie potrafią się zorganizować. To spadek po czasach PRL'u.

Piotr Słowiński
Z jednej strony chcemy zachować krajobraz, z drugiej chcemy nowoczesności. To się nie pokrywa.

Szymon Surmacz
Brakuje mi mądrego gospodarowania na tym terenie. Samorządu, który służy a nie eksploatuje.

Maciej Muskat
Tożsamość nie jest stała, ona ewaluuje. Dla mnie ważne jest to, żeby różnorodność była filarem tej tożsamości. Do Kopańca albo Wolimierza zjeżdżają się ludzie z całego świata i zapładniają się intelektualnie.

Jacek Jaśko
Przepisy i samorząd blokują drobne inicjatywy. Najmniejszy wiejski jarmark jest opodatkowany.

Szymon Surmacz
Nasz samorząd stosuje się do zasady „inwestycja i zwrot z inwestycji”. Nie interesuje ich co się stanie dziesięć lat po inwestycji. Trzeba wprowadzić system wrażliwych menadżerów.

Głos z sali
Paliliśmy meblami bo były „niemieckie”. Teraz są „paździerzowe”. Nastąpiła zmiana. Młodzi czują się Europejczykami, ciągnie ich do wielkiego świata.

Szymon Surmacz
Potrzeba nam mądrej reindustrializacji. Mamy ludzi, którzy są w stanie myśleć nowocześnie. Sprowadźmy tu stu, pięciu z nich zostanie na stałe. Będzie jak w Wolimierzu z artystami. Przygotujmy strukturę.

czwartek, 19 listopada 2015

Kotlina Jeleniogórska – migracje ludzi oraz idei. Zapraszamy!

Zapraszamy na spotkanie ósme w ramach cyklu Konwersatorium Karkonoskie. 
3 grudnia (czwartek) – godzina 18.00
BWA Jelenia Góra, ul. Długa 1
Udział wezmą:
Jacek Jaśko - fotograf, dziennikarz,
Maciej Muskat - pracuje dla Greenpeace w Polsce i na świecie,
Szymon Surmacz - społecznik, współtwórca pisma Nowy Obywatel.
Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.

Szanowni Państwo!
Ostatnie tegoroczne spotkanie Konwersatorium Karkonoskiego poświęcamy tematowi „Kotlina Jeleniogórska - migracje ludzi oraz idei”. Zaprosiliśmy na nie panów Jacka Jaśko z Domu Spotkań w Kopańcu, Szymona Surmacza z Laboratorium Aktywności Społecznej w Wolimierzu i Macieja Muskata, działacza Greenpeace, który także osiadł w Górach Izerskich. Chcielibyśmy poprosić ich zarówno o refleksje na temat tego, na ile funkcjonuje nasz region jako miejsce o dużej sile przyciągania i ludzi, i idei, jak i tego, jak w ich ocenie wzbogaca się nasz region dzięki nowym jego obywatelom pod względem rozwoju kapitału społecznego, budowania społeczeństwa obywatelskiego, wzrostu potencjału intelektualnego i twórczego. Spodziewamy się na tym tle istotnych inspiracji dla rozmowy na główny temat spotkania i podzielenia się obserwacjami losów i dorobku wielu „spadochroniarzy”, jacy pojawili i jacy pojawiają się tu w ostatnich latach, a zwłaszcza tego, co wnieśli dla zaktywizowania naszego życia społeczno - kulturalnego.
Janusz Korzeń
  
Projekt realizowany ze środków finansowych Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Miasta Jelenia Góra, pod patronatem miesięcznika ODRA oraz czasopisma Karkonosze.

środa, 18 listopada 2015

Lokalne inicjatywy społeczno - kulturalne.

Spotkanie z udziałem Stanisława Dziedzica, Andrzeja Marchowskiego i Marcina Sobaszka. Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.








Marcin Sobaszek Prezes Fundacji Obrazy bez Granic

Wspieranie organizacji pozarządowych ich promowanie oraz współpraca jest niewątpliwie istotnym elementem rozwoju społeczności lokalnej. Organizacje społeczne w swym oddolnym podejściu do działań oraz lokalnym zakorzenieniu w środowisku są w moim przekonaniu najlepszym realizatorem zadań wynikających z potrzeb określonych grup społecznych. Działanie na rzecz potrzebujących (seniorów, młodzieży, kobiet, niepełnosprawnych, uchodźców, itd..) powoduje, że przedstawiciele organizacji są specjalistami w wymienionych tematach. Równie ważny jest fakt, że organizacje tworzą osoby bardzo często związane z tym środowiskiem lub z niego wywodzące się. Powoduje to realny związek z tematem i zaangażowanie na poziomie emocjonalnym.

Stowarzyszenia, Fundacje, Towarzystwa, Kluby i inne podmioty z sektora ekonomii społecznej przy odpowiednim wsparciu są w stanie zagwarantować wysoką jakość realizowanych zadań. W ich działalności nie ma godziny 16.00 jako zakończenia pracy, nie ma również „zakresu obowiązków”. Jest natomiast wizja celu jaki chcą zrealizować, rezultatu jaki chcą osiągnąć, wartości jakie chcą przekazać. Wokół organizacji gromadzą się osoby, które biorą udział w wydarzeniach dlatego, że widzą sens takiego działania oraz mają poczucie misji. Dlatego pewien jestem, że organizacje pozarządowe są w stanie realizować wiele zadań z obszaru szeroko rozumianego życia społecznego, skuteczniej, taniej i z większym zaangażowaniem.

Wspieranie młodzieży jest dla mnie szczególnie ważnym elementem budowania społeczeństwa obywatelskiego. Bez młodzieży nie będzie rozwoju, nie będzie świeżości i wizji przyszłości. Dlatego trzeba wspierać młodzież. Słuchać jej, rozmawiać z nią i czasami służyć pomocą i radą. Ale wsparcie młodzieży musi być mądre, musi być trafione. Żyjemy w czasach w których metody aktywizacji sprzed 30-40 lat nie sprawdzają się. W pędzącym świecie naszpikowanym różnorodnymi bodźcami nie da się przyciągnąć uwagi młodych pierwszą z brzegu ofertą. Trzeba ich przekonać do siebie i spowodować realne zainteresowanie. To staramy się realizować jako Centrum M.A.K. W prowadzonej przez nas placówce nie ma z góry ustalonego planu działania. On się tworzy na bieżąco w zależności od potrzeb młodych ludzi. I uważamy że zaufanie młodym i oddanie w ich ręce możliwości działania sprawdza się w 100%
 
Relacja z dyskusji.

Stanisław Dziedzic
Budżet obywatelski jest ważny, ponieważ wiele spraw jest nie do załatwienia inną drogą.

Głos z sali
Karkonoski Sejmik Osób Niepełnosprawnych dba o osoby wymagającej pomocy nie tylko w zakresie kultury i rozrywki. Wspomagamy seniorów w dostępie do usług medycznych, uczymy ich obsługi komputerów itp. 

Głos z sali
Powstał ruch i moda na retro. Ludzie sami się organizują i wydają pieniądze na stroje. Dobre inicjatywy nie potrzebują wsparcia samorządu. Jestem przeciwnikiem instytucjonalizowania tych działań.

Janusz Korzeń
Brakuje nam umiejętności zrzeszania się i współdziałania. Każdy dba tylko o swój własny ogródek.

Głos z sali
Zapominamy o tym, że głównym inicjatorem i gospodarzem wszelkiego rodzaju inicjatyw jest miasto ze swoim zapleczem w postaci urzędu. Jelenia Góra stawia na młodzież i niestety nie jest miastem przyjaznym ludziom starszym i niepełnosprawnym. Większość budynków miejskich, teatr i urzędy, nie są dostępne dla ludzi starszych i niepełnosprawnych. Tokio w całości jest przystosowane i dostępne dla każdej grupy ludzi a zamieszkuje je 15 000 000 ludzi. Jelenia Góra jest zdominowana przez grupę ludzi „trudnych”, nie chciałbym określać ich tak mocno jak Bogusław Linda. To oni są widoczni na każdym kroku.

Głos z sali
Pan narzeka a przecież w Jeleniej Górze i w całej Polsce dzieje się coraz więcej. Nauczymy się godzić ze sobą i współdziałać, organizacje pozarządowe

Janina Hobgarska
W Jeleniej Górze przy drodze wyjazdowej na Legnicę stoi rzeźba, która niszczeje. Żałuję, że nie wystąpiłam z wnioskiem do budżetu obywatelskiego o ratowanie tego dzieła. Podobnie jest z mozaiką w Kowarach. Ratujmy nasze dzieła sztuki.

Stanisław Dziedzic
W mieście są ludzie odpowiedzialni za ratowanie takich dzieł. Nie trzeba na to budżetu obywatelskiego.

Głos z sali
Wprowadźmy w mieście kartę seniora. Seniorom też się coś należy. 

Jacek Jakubiec
O seniorów musi zadbać młodzież, nie kto inny. Inwestycje w młodzież to jednocześnie inwestycja w seniorów.
Potrzeba nam forum do poważnej dyskusji.

Na Konwersatorium pojawili się przedstawiciele stowarzyszenia Awantura z Gryfowa Śląskiego. To lokalna organizacja, która od ponad 7 lat w swoim mieście organizuje koncerty, akcje proekologiczne, wystawy i warsztaty. Prezes Mariusz Dragan stwierdził, że organizacja ta prowadzi działania w sposób znacząco odbiegający od powszechnych standardów NGO. Koncentruje się na realizacji zadań, ma niestety problemy w sferze pisania projektów i  pozyskiwania grantów. Działanie Awantury oparte jest o wolontariat, średnio angażuje się po 12 osób, poświęcając swój czas wolny. Wszyscy mają poczucie misji, organizują rocznie po kilka koncertów, aktywnie uczestniczą w poprawianiu estetyki swojej gminy, organizując akcje sprzątania świata lub nasadzeń drzew.  Roczny budżet Awantury to kilka tysięcy złotych.
Więcej o organizacji można znaleźć na www.facebook.com/awantura 
Jak stwierdził prezes Dragan: Gdyby organizacja działała w Jeleniej Górze, w zasadzie mogłaby się rozwiązać i względem wcześniej wypowiedzi  Marcina Sobaszka prowadzić swoje działania np. jako cześć M.A.K.`u. W małych miejscowościach nie jest to jednak takie proste. Często brakuje ludzi z doświadczeniem w pisaniu projektów i wybicie się ponad poziom dotacji z budżetu gminy, czy powiatu stanowi nie lada wyzwanie dla społeczników. Tym bardziej, że na co dzień żaden z członków stowarzyszenia nie jest zatrudniony w organizacji, każdy ma normalną pracę lub uczęszcza do szkoły. Zajęcia w obrębie stowarzyszenia Awantura stanowią swoiste hobby, które przy okazji zapewniania satysfakcji wolontariuszom Awantury wpływa również na ilość wydarzeń kulturalnych i innych działań na terenie powiatu lwóweckiego.

piątek, 30 października 2015

Lokalne inicjatywy społeczno - kulturalne. Zapraszamy!

Zapraszamy na spotkanie siódme w ramach cyklu Konwersatorium Karkonoskie. 
18 listopada (środa) – godzina 18.00
BWA Jelenia Góra, ul. Długa 1
Udział wezmą: Stanisław Dziedzic (Przewodniczący Oddziału Rejonowego Polskiego Związku Rencistów, Emerytów i Inwalidów, Radny Rady Miejskiej Jeleniej Góry), Marcin Sobaszek (Fundacja Obrazy bez Granic, Centrum Aktywności Młodzieży M.A.K.), Andrzej Marchowski (Naczelnik Wydziału Dialogu i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Jelenia Góra).
Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.

Nasze, siódme już spotkanie w ramach Konwersatorium Karkonoskiego będzie poświęcone omówieniu lokalnych inicjatyw społeczno-kulturalnych, jakie uruchomione zostały w ostatnim czasie i jakie się planuje w Jeleniej Górze i w jej okolicach. Te ostatnie zwłaszcza mogą być interesujące dla uczestników naszych spotkań, bo zwykle w trakcie ich wymyślania i przygotowywania niewiele informacji może być udostępniane i najczęściej wiedzą o nich tylko zainteresowane środowiska. Chcielibyśmy porozmawiać także o formułach tych inicjatyw, kręgu ich odbiorców i o tym, na ile i w jakim stopniu mogą one wpływać na rozwój naszego życia i społecznego, i kulturalnego z perspektyw seniorów, młodzieży i administracji samorządowej. Chcielibyśmy także podyskutować o tym, jakich może propozycji programowych i projektów nam brakuje, prosząc o wprowadzenie do dyskusji Panów Stanisława Dziedzica (Przewodniczącego Oddziału Rejonowego Polskiego Związku Rencistów, Emerytów i Inwalidów oraz Radnego Rady Miejskiej Jeleniej Góry), Marcina Sobaszka (z Fundacji Obrazy bez Granic i Centrum Aktywności Młodzieży M.A.K.) oraz Andrzeja Marchowskiego (Naczelnika Wydziału Dialogu i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Jelenia Góra). Zapraszamy serdecznie wszystkich zainteresowanych podjętą na naszym spotkaniu tematyką.
Janusz Korzeń 

Projekt realizowany ze środków finansowych Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Miasta Jelenia Góra, pod patronatem miesięcznika ODRA oraz czasopisma Karkonosze.

Kreatywna i innowacyjna Jelenia Góra.

Spotkanie z udziałem Piotra Iwańca i dr Macieja Pawłowskiego.Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.






fot. Archiwum BWA


Kreatywna i innowacyjna Jelenia Góra?
Piotr Iwaniec 

Jak zdefiniować w sposób możliwie najprostszy, młodzieżowy, kolokwialny czy w pełni zrozumiały dla młodego jeleniogórzanina – terminy kreatywność i innowacyjność? Jak sądzę, tę pierwszą można określić mianem umiejętności wychodzenia naprzeciw ideom, pomysłom, społecznym potrzebom, pragnieniom i chęci wcielania ich w życie w sposób twórczy. Co zaś się tyczy innowacyjności, jest ona niczym innym, jak otwarciem się na zmiany, nowości oraz reformy; po prostu, zdolnością stwarzania czegoś nowego, tzw. „nowej jakości”.

Proszę Państwa, choć posłużyłem się sformułowaniem iście biznesowym, ja nie znam się dobrze na przedsiębiorstwie, handlu, wskaźnikach gospodarczych i procesach wdrażania produktów. W tych sprawach, zawsze zasięgam porady specjalistów, których proszę o pomoc w przeanalizowaniu pod względem rynkowym danego projektu uchwały, lokalnego budżetu, wielkości przewidywanych subwencji i dopiero w następstwie tego wszystkiego i w zgodzie z samym sobą – podejmuję działania na kanwie samorządowej.

Znam się natomiast, na efektywnej pracy z młodzieżą; „I know-how”, jak to mawiają PR-owcy, menadżerowie i spece od reklamy, li tylko w kontekście targetu, z którym mam do czynienia na co dzień w szkołach i podczas zajęć na zewnątrz – z podstaw dziennikarstwa, z technik i metod komunikacji społecznej, a w końcu zajęć teatralnych.

Stąd, do tematu dzisiejszego spotkania odniosę się właśnie przez pryzmat młodzieży. I tutaj, choćbym nie wiem jak chciał, by było inaczej – nasuwa mi się krytyczna refleksja. Otóż, dzieciaki są dziś rewelacyjne, jak żadne pokolenie przedtem. Zdrowe, inteligentne, wrażliwe, od urodzenia żyjące w sieci i mające ogromną wiedzę pozaszkolną. Tylko że te ich wszystkie zalety – może z wyłączeniem zdrowia, na co dzień pozostają w ukryciu: za sprawą sztywnych reguł i utartych norm kształcenia; w zdecydowanej większości szkoły gubią talenty, zabijają wyobraźnię i nie wychodzą młodym naprzeciw. Rzecz jasna, oferują całą gamę konkursów i olimpiad przedmiotowych, niemniej to nie ma nic wspólnego z kreatywnością i innowacją – tu nie liczą się umiejętności miękkie, lecz promowanie tzw. „niezdrowego indywidualizmu”, rywalizacji i poczucia, że można być najlepszym mając w głowie 150 proc. konwencjonalnej wiedzy zdobytej w równie konwencjonalny sposób.

No, ale nie spotkaliśmy się tutaj, by rozważać kwestię obecności kreatywności oraz innowacji w oświacie, bo to jest temat na osobne spotkanie, a przy tym dotyczy całego kraju, lecz by mówić o kreatywnej i innowacyjnej Jeleniej Górze. Tak więc, proszę Państwa, póki co nasze miasto o kreatywności i innowacyjności względem młodych jeleniogórzan, na co dzień zdaje się zapominać. Gwoli ścisłości, nie chodzi mi tutaj o najmłodszych: oferta, którą kieruje się do najmłodszych, tak jak wszędzie indziej składa się z różnych propozycji uniwersalnych i ponadczasowych (zajęcia plastyczne, taneczne, sportowe, muzyczne etc.) – które znajdą swój target choćby na chybił trafił.

Celem mojego uczestnictwa w dzisiejszym spotkaniu jest zwrócenie uwagi na grupę młodzieży paradoksalnie ogromną, choć nie braną niemal w ogóle pod uwagę; w odniesieniu do której miasto ze wszystkimi swoimi instytucjami ani nie jest kreatywne, ani innowacyjne. Niestety w Jeleniej Górze odmawia się młodym w wieku 14-21 lat podmiotowości i zazwyczaj kwestionuje ich kompetencje. Opisuje ich w kategorii dzieciarni i głupizny, która nic – tylko klepie w te swoje smartfonowe i tabletowe klawiatury, ciągle gra na tych swoich plejach czy iksboksach i nie ma pojęcia czego jej trzeba i co będzie dla niej najlepsze. Tymczasem, oni są wręcz spragnieni kreatywności i innowacyjności: czegoś, co jest wielobodźcowe, eklektyczne i festynowe. I choć z czymś takim mamy do czynienia w mieście (festiwale sztuki, kiermasze, targi, warsztaty) – to coś jest dla nich wcale nieautentyczne i nieefektowne. Dlaczego? Bo nigdy nie jest z nimi dyskutowane.

Żeby Jelenia Góra stała się miastem kreatywnym i innowacyjnym w opinii młodych, z młodzieżą najzwyczajniej w świecie trzeba tu zacząć żyć – posłuchać młodzieży, a nie stawiać się w roli menadżera jej sukcesów, tresera czy młodzieżologa. Oddać im narzędzia do zmiany jeleniogórskiej rzeczywistości i uwzględnić ich w procesie decyzyjnym, np. przy kształtowaniu programów imprez miejskich czy kalendarza wydarzeń w instytucjach kultury.

I tu, trzeba zacząć tworzyć wyrwę w systemie. W Jeleniej Górze – brakuje współpracy środowiskowej, debaty publicznej z udziałem ludzi młodych i w ogóle: faktycznej aktywności wobec młodzieży – którą rozumie, i na którą faktycznie postawił Pan Marcin Sobaszek z tzw. Centrum Aktywności Młodzieży „MAK” przy ul. Bankowej, będący swoistym wyjątkiem wśród tutejszych działaczy w dziedzinach społecznej i kultury, cieszący się za sprawą wykonywanej przez siebie pracy ogromną popularnością wśród młodych właśnie. Co więcej, brakuje także wykorzystywania nowoczesnych technologii i orientacji w realnych szansach i oczekiwaniach młodzieży, którą można zyskać TYLKO wychodząc do niej – a nie nakazując jej przychodzić do siebie.

Młodzi – pomysłowi, błyskotliwi, świadomi swoich potrzeb i chęci do uczestnictwa w życiu swojego miasta, które chcieliby określać kreatywnym i innowacyjnym – angażują się li tylko wtedy kiedy mają wrażenie, że idą za kimś od nich. Kimś autentycznym, znającym się na swojej robocie i na tym, czego oczekują. W Jeleniej Górze, niestety, mają oni do czynienia ze starym światem bez idoli. I ciągle słyszą od swoich starszych braci i sióstr albo od rodziców – że kiedyś tu było lepiej.

Ponadto, tutejszym młodym brakuje „momentów wspólnoty” – które mają jedynie na fejsie czy skajpie. Te, które proponuje im miasto są wg nich głupie, do pominięcia, związane z koniecznością uczestniczenia w nudnym wykładzie, wernisażu, warsztatach lepienia kubków z gliny itp. Stąd, widać w nich tęsknotę za wspólnotą, która jest im bliska, niczego nie chce im narzucić i ich słucha. Proszę pomyśleć przez chwilę, dlaczego mamy tu tylu kiboli? Bo kibole dają możliwość bycia razem, zrzeszają się bez rozmyślania, wspólnie działają, a jednocześnie: „kibolstwo jest odpowiedzią na niski kapitał kulturowy miasta, brak kreatywności i pomysłu na przyszłość wśród włodarzy danej jednostki terytorialnej” (opinia socjologów).

Reasumując, Jelenia Góra nie jest kreatywna i innowacyjna w ujęciu młodzieżowym. Żeby było inaczej, należy obalić dogmat – że lokalni politycy, szefowie instytucji kultury oraz sztuki, nauczyciele i inni zwykle starsi od ich rodziców, wiedzą czego trzeba młodym w sensie społecznym i środowiskowym. Co więcej, należy uderzyć się w pierś i krytycznie przyznać, że rozwiązania proponowane przez młodych mogą być naprawdę trafne i pożądane w procesie kształtowania nowoczesnej, kreatywnej i innowacyjnej polityki lokalnej. A nie, jak to jest do tej pory – są dubami smalonymi i czymś tam wyssanym z gówniarskiego palucha. Dziękuję.
Konteksty sytuacyjne:

1. Street Workout Park – powstał z inicjatywy młodzieży, cieszy się ogromną popularnością; wyjątkowo hejtowany w lokalnych portalach informacyjnych (Jelonka, Nowiny, Portalik…).

2. Pumptrack – propozycja, akcja na szeroką skalę w serwisie facebook, zbieranie podpisów w Realu; hejtowany jw.

3. Festiwal Muzyczny w okresie letnim – propozycja, 1500 ankiet w Jeleniej Górze i regionie, dookreślony profil uczestnika ww., analiza SWOT; nie wzięty w ogóle pod uwagę.

4. Wystawa „Wiedźmin” – propozycja, 300 osób zdeklarowanych do uczestnictwa w ciągu jednego dnia od pojawienia się informacji; odrzucona.

5. Bezrobotni z dyplomami – ekonomiści, specjaliści od zarządzania czy promocji, europeiści; nauczyciele i wykładowcy, którzy wrócili do Jeleniej Góry po studiach i mogliby zasadniczo wpłynąć na poprawę jej wizerunku – pracują poniżej formalnych kompetencji, brak pomysłu na prekariat i niechęć do ww. (znajdziemy ich w fabrycznych montowniach, Tesco, na poczcie i w Castoramie, w call-center).

6. Wyniki ankiet przeprowadzonych wśród młodych: „Czy Jelenia Góra jest kreatywna, czy jest innowacyjna?”. 70 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie, gdyż: decyzje podejmuje się za młodzież, a nie w imieniu młodzieży, nie tworzy centrów rozrywki intelektualnej, nie bierze pod uwagę hobby i zainteresowań młodych, odrzucanie projektów obywatelskich, brak skutecznej komunikacji z miastem miejsc oddalonych od centrum – postulat młodych o zwiększenie częstotliwości kursów autobusowych, zwłaszcza tych wieczornych.                 

dr Maciej Pawłowski
Kreatywność i innowacyjność miasta nie jest moim zdaniem budowana na młodzieży szkół średnich, tylko na nieco starszej generacji. Młodzież poszukując miejsca dla siebie nie bierze pod uwagę naszego miasta. Oni stąd uciekają. 50 % młodzieży chce stąd wyjechać ze względu na brak miejsc pracy.
Zbieramy w tym momencie pokłosie decyzji sprzed lat dotyczących wycofania matury z egzaminu maturalnego. Jeżeli zamierzamy stawiać na rozwój, nie mniej niż 20 % młodych ludzi powinno kończyć kierunki techniczne. U nas ten wskaźnik wynosi 10 %. Młodych ludzi wysysa nam też Wrocław.
Z czym Jelenia Góra kojarzy się otoczeniu? Z turystyką  i górami, nie z innowacyjnością. Na pewno nie w przemyśle. Tak duże miasto jak Jelenia Góra nigdzie na świecie nie jest w stanie utrzymać się z turystyki. Prawie nie ma w Europie miast naszej wielkości, które miałyby aż trzy uczelnie.
Powinniśmy otworzyć nasze miasto, nie tylko werbalnie, na jakiś rodzaj przemysłu. Jednocześnie powinniśmy postanowić sobie zawczasu, co by to miało być. Jelenia Góra jest jednym z niewielu miast bez parku technologicznego. Mamy potencjał, nie mamy bazy i nie budujemy takiej bazy. Jeżeli tego nie zmienimy, będzie tylko gorzej. Prognozy demograficzne wyglądają dramatycznie. Brakuje współpracy pomiędzy uczelniami a przedsiębiorcami.

Ryszard Dzięciołowski
Jeżeli nie ma bazy, to można podchodzić do tematu „wirtualnie”. Młodzież dorastając dopiero „rozgrzewa” się w różnego rodzaju inicjatywach społecznych. Ważne jest, to co będzie później.

Piotr Iwaniec
Nie należy traktować w ten sposób młodzieży. Nie liczy się „później”, ważne jest „teraz”.
Pokolenie, które sprawuje władzę w naszym mieście, jest trwałe. Nie patrzy w przyszłość.

Głos z sali
Rynek w Jeleniej Górze w latach 50. i 60. był odbudowywany. W budynku BWA miał powstać EMPiK, przenieśliśmy  do tej przestrzeni wystawę aktów fotograficznych. Był to ogromny sukces. Moim zdaniem to jest doskonały przykład na kreatywność i innowacyjność w naszym mieście.
W latach 90. na stadionie w namiotach była wystawa budownictwa. To również była innowacja i kreatywność.
Zwracam się do młodych działających współcześnie: teraz wy, czas na was, pokażcie coś!
Nie ma w ogóle kontaktu administracji ze społeczeństwem.  

Urszula Liksztet
Władza nie ma najmniejszej ochoty na kontakty z nami. Wiemy o tym doskonale.
Dlaczego jest tak mały odzew na inicjatywy młodzieży i inne? Ze względu na tzw. „hejt”. To zjawisko jest okropne.

Piotr Iwaniec
Hejt wynika z bezradności.

Janusz Korzeń
Hejt to też jest kreatywność, tylko in minus.

Wojciech Drajewicz
Dorobek Konwersatoriów (a wcześniej Obserwatoriów) nie jest utrwalany i przez to się marnuje.
Władza nas nie słucha, ponieważ nie staramy się tego na niej wymusić. Nasza władza lokalna administruje, nie generuje żadnych wizji.

Głos z sali
Jeżeli władzy narzucamy doradców, to znaczy, że jest to zła władza. Władza sama powinna szukać doradców, jeżeli ich potrzebuje.

Głos z sali
Zielona infrastruktura. Na świecie pojawił się trend, według którego przelicza się na pieniądze tzw. „zielone”, a więc tlen, krajobrazy albo deptaki. Okazuje się, że inwestycje w ten obszar bardzo się opłacają.
Planujemy zrobić mapę regionu z wyszczególnionymi zielonymi elementami i udowodnić, że to właściwa droga. 

Ryszard Dzięciołowski
Z Jelenią Górą jest problem tego typu, że to miasto jest za małe albo za duże. Musimy zdecydować się, czy zostajemy przy wielkości „poniemieckiej”, a więc ok 60000, czy też idziemy w górę.
Jeżeli mamy zamiar utrzymywać np. instytucje kultury na wysokim poziomie, potrzebujemy „lepszej publiczności”.
W kwestii innowacyjności wydział dotyczący informatyki przemysłowej to strzał w dziesiątkę.
Poradziliśmy sobie z bezrobociem, teraz trzeba iść w jakość.

Urszula Liksztet
Ochronę przyrody i rozbudowę tego obszaru trzeba zacząć od uświadamiania społeczeństwa.
Edukujmy naszą młodzież.

Bartosz Lipiński
Brakuje nam umiejętności oceny zdystansowanej.
W Jeleniej Górze działa wiele innowacyjnych firm, my po prostu o tym nie wiemy.

Piotr Iwaniec
W kwestiach turystycznych postawmy na rozbudowę połączenia z Czechami.
Kulturę w regionie trzeba targetować. Dobrym przykładem jest tutaj Sapkowski. Młodzież nienawidzi Sienkiewicza, uwielbia Sapkowskiego. Dlaczego nie wykorzystać tego zainteresowania? Postawmy na Wiedźmina.

niedziela, 18 października 2015

Kreatywna i innowacyjna Jelenia Góra. Zapraszamy!

Zapraszamy na spotkanie szóste w ramach cyklu Konwersatorium Karkonoskie. 
29 października (czwartek) – godzina 18.00
BWA Jelenia Góra, ul. Długa 1
Udział wezmą prof. Ryszard Brol z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, z Filii Jeleniej Górze, Piotr Iwaniec, nauczyciel, Radny Rady Miejskiej Jeleniej Góry i dr Maciej Pawłowski z Filii Politechniki Wrocławskiej w Jeleniej Górze.
Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.

Kolejne nasze spotkanie chcemy poświęcić rozmowie o „kreatywnej i innowacyjnej” Jeleniej Górze poszukując przede wszystkim przejawów tak ukierunkowanej działalności w różnych dziedzinach. Zwykle te określenia używane w odniesieniu do twórców i naukowców, także i przedsiębiorców i zwykle a czasem i nadmiernie używa się ich w szeregu dokumentach i programach rozwojowych. W najprostszej definicji innowacyjności mówi się, że umiejętność przekształceniu istniejących możliwości w nowe idee i wprowadzenie ich do praktycznego zastosowania. Chcielibyśmy, by na naszym spotkaniu można było wskazać zarówno na te pola różnych aktywności w całym naszym regionie, w których wyraźnie przejawiają się poszukiwania takich rozwiązań, ale też wskazać, gdzie ich nie dostrzegamy i co temu przeszkadza. Spodziewamy się, że nasi gości, prof. Ryszard Brol z AE w Jeleniej Górze-Wrocławiu i dr Maciej Pawłowski z Filii Politechniki Wrocławskiej w Jeleniej Górze jako baczni obserwatorzy zjawisk w tej dziedzinie dobrze wprowadzą nas w temat spotkania.
Janusz Korzeń

Projekt realizowany ze środków finansowych Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Miasta Jelenia Góra, pod patronatem miesięcznika ODRA oraz czasopisma Karkonosze.

piątek, 16 października 2015

Ruchy miejskie, partycypacja społeczna a budowanie społeczeństwa obywatelskiego.

Spotkanie z udziałem Lecha Merglera i Eugeniusza Sosnowicza.Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.









fot. Archiwum BWA 


Aktywność obywatelska, ruchy miejskie, kongres ruchów miejskich.

KONSPEKT

W Polsce od dawna wszystkie kwalifikowane diagnozy, obok potocznej obserwacji, wskazują na niski poziom zaangażowania obywateli w sprawy społeczne i publiczne. Dotyczy to zwłaszcza udziału w wyborach i referendach krajowych i lokalnych, inicjatywach miejskich, konsultacjach społecznych, demonstracjach, przynależności do związków zawodowych i stowarzyszeń, podpisywania petycji i in.

Angażuje się stosunkowo nieliczna część społeczeństwa, za to jest to zaangażowanie często duże i wszechstronne. Pewnie dlatego po 1990 r. pojawiły się nowe liczne społeczne inicjatywy, ruchy, organizacje, ogólnopolskie i miejscowe. Najgłośniejsze są organizacje ekologiczne (konflikt o Rospudę), kobiece (np. Kongres Kobiet), mniejszości seksualnych (Marsze Równości), ruchy związane z informatyką – np. na rzecz wolnego oprogramowania (protest ws Acta), rowerowe (Miasta dla Rowerów) i in. Lokalnie np. w Poznaniu istnieje ok. 200 organizacji na rzecz osób z niepełnosprawnościami, a na wielu osiedlach i w dzielnicach działają miejscowe stowarzyszenia mieszkańców dla rozwiązywania ich wspólnych problemów.

● „Ruchy miejskie” (nazwa zapożyczona od socjologicznego terminu social urban movement) oznaczają inicjatywy, organizacje, grupy nieformalne działające na rzecz potrzeb mieszkańców miast i poprawy ich funkcjonowania. Powstawały w związku z poruszeniem i napięciami społeczno-ekonomicznymi w miastach (np. inwestycyjnymi) skorelowanymi z wejściem Polski do Unii Europejskiej. To między innymi ruchy lokatorskie, dotyczące zagospodarowania przestrzeni, transportu, zieleni miejskiej itd. Nie każdą aktywność społeczną w mieście da się określić jako ruch miejski – chodzi o to, czy aktywność bezpośrednio wiąże się z funkcjonowaniem miasta, czy jest ona oddolna, czy jest lokalna i czy odnosi się wprost do istotnych potrzeb życiowych mieszkańców.

Wydaje się, na podstawie dotychczasowych doświadczeń, że skuteczne zaistnienie miejskiej inicjatywy (ruchu miejskiego), wiąże się z czterema warunkami (czynnikami):
Pobudzającą aktywność ukierunkowującą EMOCJĄ, wytwarzającą motywację do działania – bezradność/bezsilność prowadząca do złości; przejęcie się problemem/kwestią/sytuacją; itp.
USPOŁECZNIENIEM tej emocji, czyli doświadczania jej wspólnie przez grupę mieszkańców, bo doświadczana w pojedynkę może tylko frustrować.
PROCEDURĄ postępowania, zapisaną w prawie lub zakorzenioną obyczaju, która pozwala energie uwolnione przez motywujące do działania emocje zaprząc do sprawczego działania – bo inaczej rozproszą się w gadulstwie na zebraniach, krzyku albo złorzeczeniach.
Formułą ORGANIZACYJNĄ działania, umożliwiającą sprawne wykorzystanie procedury dzięki samoorganizacji skłonnych zaangażować się w działanie mieszkańców.

Stowarzyszenie My-Poznaniacy, które współtworzyłem, jeden z pierwszych i głośniejszych ruchów miejskich, inicjator Kongresu Ruchów Miejskich wpisuje się swoimi początkami w tę strukturę. Wiosną 2007 r. komisja polityki przestrzennej Rady Miasta Poznania rozpoczęła rozpatrywanie (publiczne – zgodnie ze statutem miasta) ok. 500 uwag mieszkańców do projektu zmian studium przestrzennego odrzuconych przez prezydenta Poznania. Wielu autorów uwag dotyczących lokalnych (np. osiedlowych) rozstrzygnięć wściekło się i zaczęli oni przychodzić na posiedzenia komisji i przekonywać radnych, że ich uwagi były słuszne. Debata zamiast planowanego miesiąca trwała 10 miesięcy i stała się jednym z ważniejszych wątków życia miasta, obecnym w mediach. Kilkadziesiąt osób przychodzących co środę na posiedzenia komisji w tym samym celu stało się społecznością, która w listopadzie 2007 zawiązała ruch Porozumienie Społeczne My-Poznaniacy, a w maju 2008 r. – stowarzyszenie. W 2010 r. komitet wyborczy My-Poznaniacy do rady miasta uzyskał ok. 9,5% głosów, a kandydat na prezydenta, Jacek Jaśkowiak – ponad 7,3%. W wyniku wyborów 2014 r. został on prezydentem Poznania wygrywając z rządzącym od 16 lat R.Grobelnym – jako kandydat Platformy Obywatelskiej, dzięki m.in. poparciu ruchów miejskich. Obecnie Stowarzyszenie Prawo do Miasta , które wyłoniło się z My-Poznaniacy współrządzi Poznaniem mając swojego wiceprezydenta, dyrektora gabinetu prezydenta i radnego.

Stow. My-Poznaniacy zorganizowało w czerwcu 2011 r. w Poznaniu I Kongres Ruchów Miejskich z udziałem ok. 100 przedstawicieli blisko 50 lokalnych organizacji z 17 miast. Intencją KRM było skupienie sił na rzecz krajowego lobbowania w sprawie przepisów i polityk centralnych korzystnych dla miast i mieszkańców, a jego efektem są Tezy Miejskie . II KRM odbył się w Łodzi w 2012 r. i wypracował obszerny koreferat krytyczny do projektu założeń Krajowej Polityki Miejskiej. III KRM odbył się w Białymstoku w 2013 r., miał kameralny charakter i zajmował się głównie sprawami wewnętrznymi. IV KRM miał miejsce w tym roku w Gorzowie Wlkp., 18-20 września.

Wybór miejsca IV KRM wynikał z faktu, że w Gorzowie „rządzą” ruchy miejskie: w wyniku wyborów lokalnych w 2014 r. inicjatywa Ludzie dla Miasta ma swojego prezydenta i największy klub w radzie miasta. Najbardziej konkretnym efektem Kongresu, w którym wzięło udział ponad 300 osób z 55 miast reprezentujących ok. 150 organizacji i instytucji, jest zaktualizowane i rozszerzone sfomułowanie tez miejskich, będących podstawą ideowo-programową KRM – obecnie mają one postać 15 Tez o Mieście. Ponadto podjęliśmy decyzję, w imię skuteczności działania, o podstawowej formalizacji KRM w postaci związku/zrzeszenia/federacji skupiającej organizacje uczestniczące. Bardzo istotne było Laboratorium miast, podczas którego miało miejsce kilkadziesiąt prezentacji doświadczeń i dobrych praktyk ruchów miejskich z wielu różnych miast.

Jest to bardzo wielki skrót tego, co możnaby/należałoby powiedzieć na tytułowy temat. Osobom zainteresowanym konkretami a zwłaszcza głębszą refleksją mógłbym polecić lekturę dwóch moich publikacji książkowych, dostępnych już wyłącznie w internecie, powstałych dzięki grantom Fundacji im. S.Batorego. Pierwsza to podsumowanie projektu diagnozującego konflikty społeczne w Poznaniu, pt. „Poznań konfliktów. Rejestracja, opis, diagnoza wybranych konfliktów lokalnych” (2008). Druga, z pewnym udziałem kolegów, powstała w 2012 r. i ma tytuł Anty-Bezradnik przestrzenny. Prawo do miasta w działaniu. Obie objaśniają i opisują okoliczności powstawania ruchów miejskich, ich charakter, działalność itd. Literatura na ten temat jest znacznie obszerniejsza.


Eugeniusz Sosnowicz
Jeleniogórska Promenada Bobru


Stowarzyszenie Jeleniogórska Promenada Bobru reprezentuje ludzi, którzy dostrzegają potrzebę oczyszczenia i zagospodarowania nadbrzeża rzeki Bóbr. Dostrzegamy możliwość połączenia ścieżki edukacyjnej „Jak kropla skałę drążyła” z osiedlam Zabobrze w Jeleniej Górze poprzez utworzenie i oznakowanie Jeleniogórskiej Promenady Bobru:
- traktu spacerowego przyjaznego mieszkańcom i turystom,
- terenu do zajęć rekreacyjnych i sportowych,
- miejsca umożliwiającego organizowanie imprez kulturalnych, 
- inicjatywy sprzyjającej tworzeniu kolejnych koncepcji na rzecz środowiska naturalnego i rewitalizacji terenów wzdłuż rzeki Bóbr w Jeleniej Górze.

W ramach realizacji zadań statutowych zajmujemy się promowaniem Dolnego Śląska, wspomaganiem rozwoju społeczności lokalnej, wspieraniem rozwoju, rehabilitacji i resocjalizacji osób niepełnosprawnych, wykluczonych społecznie i zagrożonych wykluczeniem, propagowaniem edukacji pozaszkolnej młodzieży, implementacją nowoczesnych technologii informatyczno – telekomunikacyjnych w promocji turystyki regionu. Te zamierzenie będą realizowane w lokalu przy ul. Wiejskiej 9 w Jeleniej Górze.

Naszym głównym celem jest propagowanie turystyki i aktywnych form wypoczynku, uatrakcyjnienie krajobrazu, promowanie doliny rzeki Bóbr. 


Relacja z dyskusji.  

Głos z sali
Działacze społeczni z jednej strony chcą samodzielności, z drugiej, chcą się zrzeszać. Oddźwięk społeczny kongresów działaczy ruchów miejskich nie jest największy. Brakuje precyzyjnych wskazówek i porad.
Na przykładzie Jeleniej Góry, miasta, w skład którego wchodzą wsie, trzeba postulować, żeby miasto było miastem a wieś wsią. Pamiętajmy o wyróżnikach miejskości (takich jak zwarta zabudowa) i wyróżnikach wiejskości. 
Federacja działaczy ruchów miejskich jest niepokojąca. Stowarzyszenia są biedne, nikt im nie daje pieniędzy na działalność organizacyjną i szkoleniową. 

Szymon Surmacz
Napisałem poradnik dotyczący ekonomizacji organizacji pozarządowych. Są one gniewne i niezależne. Niezależność oczywiście ma swoją cenę. Organizacje bez trzonu finansowego są nijakie, dlatego należy wdrażać ekonomizację i starać się o reprezentację w polityce. Miasta powinny być inaczej zorganizowane, ale godzi to w prywatne interesy. Należy jasno stawiać opór. Mechanizmy należy sobie lokalnie wypracować. Obywatele chcą żyć w przyjaznym mieście.

Głos z sali
To problem partycypacji społecznej.

Głos z sali
W przeszłości młodzi ludzie sami się organizowali i działali. Pilnowanie swoich projektów to bardzo duża sztuka. Wielu szybko się zniechęca.

Wojciech Drajewicz
Kibicuję inicjatywie Jeleniogórska Promenada Bobru. 
Dzisiaj to wygląda kiepsko. Miasto nie konsultuje się z nikim w kwestii wydawania pieniędzy z budżetu obywatelskiego na ten cel.

Głos z sali
Największym problemem jaki istnieje, są warunki, w jakich się wychowywaliśmy. Kiedyś ludzie robili rzeczy, ponieważ im kazano. Współcześnie jest wielu ludzi, którzy chcieliby coś robić, ale się wstydzą. Ludzie, którzy mają wspólny interes, powinni się jednoczyć. My Polacy mamy naturę „Zosi samosi”.

Głos z sali
Zróbmy atrakcję lokalną z promenady Bobru. Myślmy ekonomicznie.

czwartek, 24 września 2015

Ruchy miejskie, partycypacja społeczna a budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Zapraszamy!

Zapraszamy na spotkanie piąte w ramach cyklu Konwersatorium Karkonoskie. 
15 października (czwartek) – godzina 18.00
BWA Jelenia Góra, ul. Długa 1
Udział wezmą Lech Mergler i Eugeniusz Sosnowicz.
Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.

Na kolejnym spotkaniu chcemy porozmawiać o ruchach miejskich, ich genezie i ośrodkach, gdzie ich obecność jest już bardzo zauważalna. Poprosiliśmy zatem pana Lecha Merglera, jednego z liderów tego ruchu, jego uczestnika i obserwatora o zarówno wprowadzenie do rozmowy na temat tego, czym te ruchy są w jego opinii, jakie wnoszą wartości w rozwój społeczeństwa  obywatelskiego i w lepsze współzarządzanie rozwojem miast. Spodziewamy się też informacji o dorobku II Kongresu Ruchów Miejskich, który stał się okazja do interesującego przeglądu naszych doświadczeń w tej dziedzinie. I chcemy też przedstawić, jak wyglądają na tym tle jeleniogórskie, obywatelskie inicjatywy na rzecz lepszego wykorzystania zasobów przyrodniczych i technicznych miasta – o co poprosiliśmy pana  Eugeniusza Sosnowicza ze Stowarzyszenia Jeleniogórska Promenada Bobru.
Janusz Korzeń

Projekt realizowany ze środków finansowych Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Miasta Jelenia Góra, pod patronatem miesięcznika ODRA oraz czasopisma Karkonosze.

Tożsamość kulturowa regionu.

Konwersatorium Karkonoskie. Spotkanie z udziałem Daniela Antosika i Józefa Zapruckiego. Prowadzenie: Janusz Korzeń. 









fot. Archiwum BWA
 
Pragniemy, by podjęte przed wakacjami rozważania nt historii i tożsamości kulturowej zarówno Dolnego Śląska jak i regionu jeleniogórskiego znalazły kontynuację także i na dzisiejszym spotkaniu. Spodziewam się, że nasi goście, dr Józef Zaprucki z Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej i Daniel Antosik z „Nowin Jeleniogórskich” poruszą szereg aspektów  tożsamości kulturowej przede wszystkim naszego regionu. Warto uwzględnić przy tym wielokulturowy rodowód naszego dziedzictwa i naszej tożsamości, wskazać na jej charakterystyczne wyróżniki, problemy identyfikacji i utożsamiania się z wartościami, jakie ta tożsamość tworzy. Ważnym elementem naszej dyskusji, którą zainicjują wypowiedzi naszych gości, będzie zapewne zastanowienie się nad poziomem i jakością kultury lokalnej, jaka jest tworzona w regionie jeleniogórskim i m.in. nad związkami  tożsamości kulturowej i lokalnego patriotyzmu.
Janusz Korzeń
 
Tożsamość kulturowa regionu
Prowadzona w ramach Konwersatorium Karkonoskiego dyskusja o tożsamości kulturowej „naszego” regionu, jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat w życiu społecznym tego regionu zaistniały jakiekolwiek zjawiska kulturotwórcze budujące poczucie wspólnoty wśród jego aktualnych mieszkańców? Po drodze pojawiają się więc pytania o trwałe, kulturowe związki ludzi z miejscem, w jakim żyją i o czynniki spajające wspólnotę i pozwalające identyfikować się z nią jej uczestnikom. 
Kluczem niezbędnym do otwarcia rozmowy jest zdefiniowanie samego regionu, określenie jego granic geograficznych, wyznaczających obszar zajmowany przez interesująca nas wspólnotę i pozwalający ją  tworzyć. 
Determinanty historyczne, systemy polityczne i współczesna rzeczywistość wpływają na nieustające procesy społeczne sprzyjające zarówno ewolucji, jak i inwolucji kultury. 
Czy nasze życie tu i teraz owocuje poczuciem wspólnoty regionalnej? Czy pozwala czuć się cząstką jakiegoś kawałka świata?  
Obserwując od wielu lat życie „naszego” kawałka świata, często zauważam brak poczucia wspólnoty lokalnej, określonych związków z otoczeniem i naturalnej współodpowiedzialności za stan tzw. „małej ojczyzny”. W budowaniu „naszego” poczucia wartości, zlokalizowane gdzieś tutaj „my” wyraźnie przegrywa w konfrontacji z umiejscowionym gdziekolwiek „ja”. Wiele wskazuje na to, że żyjemy wciąż w regionie pozbawionym tożsamości kulturowej. 
Daniel Antosik


Relacja z dyskusji.

dr Arkadiusz Babczuk
W kronikach Długosza nie ma mowy o kościele Mariackim. Do tego kościoła się nie chodziło, ponieważ był to kościół niemieckich mieszczan Krakowa. Ludzie ci po jakimś czasie wrośli w miasto. Możemy tę anegdotę odnieść do tezy o sztuczności regionu jeleniogórskiego. Subregion jeleniogórski, chociaż już nie istnieje, świadczy o niedocenianej przez nas aktywności państwa.

Daniel Antosik
Subregion jako scheda po województwie już nie istnieje. Podzielił się na ośrodki o swoich własnych aspiracjach. Współcześnie to wspólnota interesów jest fundamentem, który spaja. Tak „układamy” krainy geograficzne.
Być może to fakt, że mówimy czystą polszczyzną, pozbawioną naleciałości gwarowej, świadczy o wyjątkowości naszego regionu w skali kraju.

Głos z sali
Powinniśmy poruszyć problem czasu. Rzeczywistość to nie „fotografia”, to proces.

Daniel Antosik
Współcześnie podczas promowania tradycji i „regionalizmów” liczy się „innowacyjność”. To paradoks. 

Urszula Liksztet
Wielkie tradycje rzemiosła artystycznego w regionie zostały zlikwidowane. Zniknęły huty, warsztaty i szkoły. Postanowiono zmienić ten obszar i rozwijać się w zupełnie innym kierunku.

Daniel Antosik

To nie jest efekt jakichś decyzji, to kwestia zmian cywilizacyjnych.  

Jacek Jakubiec
Na dużych imprezach sportowych widzimy transparenty polskich kibiców z wypisanymi nazwami miast i regionów. Świadczy to o dużym poczuciu wspólnoty.

Daniel Antosik
Brakuje nam własnych znaków a ich importowanie nie jest niczym dobrym.

Bartosz Lipiński

Kultywowaniem znaków przeszłości powinny zajmować się instytucje kultury wspierane przez media, natomiast znaki tożsamości regionu powinny być domeną instytucji pozarządowych.

Daniel Antosik
Żyjemy w świecie potwornego kryzysu elit. 
Nie promujemy kultury lokalnej. Wydaje się ogromne pieniądze na promocję zewnętrzną, nie mówi się o promocji wewnętrznej. Powinniśmy chwalić się znakomitymi artystami, muzykami i plastykami, którzy mieszkają w naszym regionie. Tymczasem ludzie, którzy wydają pieniądze na stymulowanie życia kulturalnego, w 90% importują z zewnątrz marnej jakości produkty, potwory kulturalne. Płacą za to ogromne pieniądze, po czym zapraszają naszych lokalnych świetnych artystów i obrażają ich jałmużną za pracę. Koncert dobrego zespołu lokalnego kosztuje dwadzieścia razy mniej niż przysłowiowe zdejmowanie majtek przez Dodę na rynku. Dodatkowo pieniądze z naszych podatków zostają tu na miejscu. Ja nie odmawiam jeleniogórzanom prawa do uczestnictwa w popkulturze, ale powinniśmy się zastanowić co buduje poczucie wartości i naszą tożsamość. 

Gabriela Zawiła
Promujemy kulturę lokalną. Doda, która przyciąga rzesze ludzi, nie jest niczym złym. Musi być jedno i drugie. 

Daniel Antosik
Nikt nie znał naszych artystów, dopóki nie zostali wypromowani poza regionem. Nasze działania wobec nich to jest wciąż import, to recykling.

Jan Owczarek
Powinniśmy stworzyć modę na bywanie w naszych stronach, w Jeleniej Górze. Stwórzmy konkretną ofertę.

Głos z sali
Nie wszystkie działania mają wpływ na budowanie tożsamości regionu. Powinniśmy wyłowić, stworzyć listę, tych, które budują i wspierać je.

Głos z sali
Nie ma sprzeczności w budowaniu tożsamości i w promowaniu regionu do celów komercyjnych. Pieniądze są potrzebne.

Daniel Antosik
Stwórzmy wartość samą w sobie, wtedy nie będziemy musieli ponosić nakładów na promocję.

Ivo Łaborewicz
W dziedzinie promocji my się wszyscy znamy, ale za mało się wspieramy.

Romuald Witczak
Jeżeli po 60 latach naszej obecności tutaj dochodzimy do wniosku, że nie ma tutaj patriotyzmu lokalnego, to jest smutne.
Należałoby działać systemowo, od dołu, wykształcić najpierw nauczycieli, żeby oni mogli przekazać potem wiedzę uczniom. To się wtedy ugruntuje. 

środa, 9 września 2015

Tożsamość kulturowa regionu. Zapraszamy!

Zapraszamy na spotkanie czwarte w ramach cyklu Konwersatorium Karkonoskie. 
23 września (środa) – godzina 18.00
BWA Jelenia Góra, ul. Długa 1
Udział wezmą:  
Zastępca redaktora naczelnego Nowin Jeleniogórskich - Daniel Antosik,
Literaturoznawca, germanista, pracownik naukowo - dydaktyczny KPSW w Jeleniej Górze - dr Józef Zaprucki.
Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.

Projekt realizowany ze środków finansowych Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Miasta Jelenia Góra, pod patronatem miesięcznika ODRA oraz czasopisma Karkonosze.

piątek, 19 czerwca 2015

Dolny Śląsk – nasze tradycje, historia i lekcje na dziś.

Konwersatorium Karkonoskie. Spotkanie z udziałem dr Arkadiusza Babczuka, Henryka Dumina, Wojciecha Kapałczyńskiego. Prowadzenie: Janusz Korzeń. 
W dyskusji udział wzięli też m.in. Andrzej Marchowski, Romuald Witczak i Kazimierz Piotrowski.










fot. Archiwum BWA

Z wprowadzenia Janusza Korzenia:
Trzecie i ostatnie przed wakacjami spotkanie chcemy poświęcić rozmowie o dolnośląskich tradycjach, historii i tożsamości naszego regionu w ich różnych wymiarach, odnoszących się zarówno do zastanego tu dziedzictwa jak i przywiezionego w ramach powojennej „wędrówki ludów” z różnych stron dawnej Polski. Chciałbym by we wprowadzających do niej wypowiedziach naszych gości: pp. Henryka Dumina, Wojciecha Kapełczyńskiego i Arkadiusza Bobczuka było jak najwięcej odniesień nie do dzisiejszych sytuacji, jakie są wyrazem namysłu nad tytułowymi zagadnieniami i do naszego miejsca na ziemi. Na pewno kultywowanie wartościowych tradycji, a także i tworzenie już nowych to wielkie bogactwo i ważny element naszej tu obecności a także budowania naszej tożsamości. Jakich błędów się przy tym wystrzegać, jakie dobre praktyki promować, jakie przykłady konkretnych działań warto odnotować przy okazji naszego spotkania?


Tradycje, historia, tożsamość – refleksje w epoce ponowoczesnej.
Henryk Dumin

Tradycja posiada swój nienaruszalny archaiczny kanon wymagający starania, aby przetrwała. Manipulacje powojennej polityki kulturalnej spowodowały w efekcie wykluczenie z publicznego wizerunku polskiej wsi wielu wartości, które zaistniały wcześniej jako znak jej tożsamości. W następstwie tych działań doszło do przemijania i degradacji tradycyjnej kultury społeczności wiejskich. (…) W efekcie, przez dziesięciolecia utrwalanych skojarzeń, znakiem rozpoznawczym kultury polskiej wsi stały się estradowe formacje roztańczonych i obowiązkowo roześmianych junaków z dziewojami. Wzory te dożywają obecnie swego żywota w amatorskich pseudofolklorystycznych zespołach jako tzw. „NURT BIESIADNY”, który trudno utożsamiać z tradycją polskiej wsi i lokować raczej należy w kategorii tzw. estetycznego „obciachu”. Zjawiska te nie wymagają szczególnej ochrony i opieki, chociaż dosyć często bywają nimi otaczane przez instytucje traktujące je jako przejawy tradycji kultury wiejskiej.
Dowolność w stosowaniu pojęcia TRADYCJA doprowadza obecnie do powszechnie akceptowanych nadużyć i deprecjonowania wartości, stanowiących ISTOTĘ NARODOWEGO DZIEDZICTWA.
Wobec postępującej obecnie globalizacji i rozbiciu dotychczasowych struktur społecznych, żywe dotąd we współczesnym przekazie treści kultury tradycyjnej nie utraciły jednak swojego uniwersalnego przesłania. Dla większej części społeczeństwa, wywodzącej się ze środowiska wiejskiego lub pozostającej w nim nadal, stanowią punkt odniesienia w określaniu własnej tożsamości. Należy jednakże pamiętać, że wiele ze zjawisk kultury i towarzyszących jej form jest aktualnie mylnie identyfikowanych jako „ludowe”, czy „tradycyjne”. Dotyczy to stylizowanych na ludowe estradowych zespołów artystycznych, biesiadnych chórów, galanterii pamiątkarskiej, itp. Zjawiska te posiłkują się raczej stylistyką z kręgu kultury masowej, aniżeli autentycznymi źródłami tradycji. Mimo utrudnień, sama tradycja wykazuje w Polsce jeszcze nadal wyraźną żywotność, umożliwiającą dalsze funkcjonowanie przekazu międzypokoleniowego.
Współczesna wieś często poszukuje własnej tożsamości znajdując się częstokroć w sytuacji odarcia z bagażu dorobku pokoleń. Wojenne dramaty i powojenne przesiedlenia pozbawiły liczne społeczności szansy na kultywowanie własnej kultury. Tam, gdzie ocalono wspólnotę lub potrafiono zbudować ja od nowa możliwości były większe. W realiach współczesnej wsi ważną rolę mogą pełnić amatorskie zespoły folklorystyczne. Ich aktywność została pobudzona przez odgórne zalecenia rządowe, które w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku starały się w ramach sprawowania kontroli nad społecznymi nastrojami wprowadzać drogą administracyjną nowe programy kulturalne. Nie przewidywano tam miejsca na tradycyjne wartości kultury ludowej. Przykładowo, na Dolnym Śląsku próbowano odwołać się do wzorów niemieckich strojów ludowych, których noszenie nawet przez Niemców napotykało przed wojną znaczne trudności. Zanikająca tradycja obcej grupy miała stać się teraz znakiem tożsamości rzesz Polaków spod Lwowa lub Wilna. Absurdalna polityka w tym względzie, konsekwentnie prowadzona w niektórych środowiskach aż do czasów obecnych (sic!) może zyskać uznanie jedynie ze strony przedwojennych niemieckich mieszkańców tego regionu. Brak wiedzy i refleksji nad zasobami własnej kultury doprowadził do przygotowania paradoksalnych prezentacji scenicznych nie mających żadnego związku z tożsamością wykonawców. (...)
Niekorzystne, ośmieszające tradycję obrazy bywają chętnie emitowane przez mass media, jako obraz jej kondycji. W świadomości społecznej są one później kojarzone z tandetą i nieudacznością. Nietrudno o takie konotacje, gdy występujące jako ludowe wykonawczynie prezentują się w fantazyjnych strojach rusałek i w dziewiczych wiankach na siwych głowach. Nie ma tu miejsca na godność, naturalną skromność, tradycyjny śpiew białym głosem, bo wielogłosowe popisy są cenione znacznie wyżej.
(...) Przywracanie zbiorowej świadomości walorów polskiej twórczości ludowej jest swego rodzaju wyścigiem z czasem niepowrotnie uszczuplającym zasoby żywej jeszcze tradycji. Jednakże, na szczęście nie znajdujemy się jeszcze w sytuacji niektórych europejskich krajów, które w dziele tym się spóźniły i teraz poszukują wiadomości o własnych tradycjach w archiwach i bibliotekach. My posiadamy ciągle żywych nosicieli tradycji, którzy wiodą swój często skromny żywot nieopodal nas. Dzięki nim możemy zajrzeć do tej bogatej skarbnicy wartości, w której jak w lustrze przegląda się URODA ŚWIATA.


Relacja z dyskusji.

Romuald Witczak

Bohaterowie historyczni dzielą się na cztery kategorie. Na tych, którzy tutaj siedzieli, na tych, których przywieźliśmy, na nietutejszych współczesnych oraz tutejszych współczesnych. Przywiezionych historycznych czcimy najczęściej, najwięcej jest ulic im poświęconych, placów, wydarzeń i pomników. Wiele z tych osób jest powszechnie nieznanych. Najmniej dbamy o pamięć o tutejszych bohaterów historycznych. Nie mamy ulicy ani pomnika Schaffgotschów oraz Redenów...

Głos z sali
Jest Plac Piastowski.

Romuald Witczak
Chciałbym się też upomnieć o upamiętnienie na przykład w formie nazwy ulic naszych wybitnych współczesnych. Teraz zachowujemy się tak, jakby ich w ogóle nie było.

Janusz Korzeń
Zmiany nazw ulic są kosztowne. Twórzmy tablice upamiętniające.

dr Arkadiusz Babczuk
Pozytywnym sygnałem świadczącym o tym, że czujemy się w Jeleniej Górze coraz bardziej „u siebie”jest fakt z ostatniej kampanii wyborczej. Kandydaci oburzali się, że ktoś z Wrocławia może nam dyktować, kto ma być tutaj prezydentem.

Kazimierz Piotrowski
Ludzie już się utożsamiają z tą ziemią. Szanują nawet zabytki niemieckie.

Głos z sali
Historia tego regionu jest naprawdę wyjątkowa. Dlaczego tak bardzo odcinamy się od tego co było przed 1945 rokiem?  

Henryk Dumin
Odziedziczyliśmy traumę powojenną.

Głos z sali
Z lubością dezawuujemy wszystko co tutaj zrobiliśmy, wszystko nam się nie podoba. A przecież mamy się czym chwalić, mamy powody do dumy.

Głos z sali
To, co się dzieje w przestrzeni publicznej, jest wyrazem sytuacji społecznej. Proces ratowania zabytków musi być połączony z procesem zmiany warunków społecznych i ekonomicznych.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Dolny Śląsk – nasze tradycje, historia i lekcje na dziś. Zapraszamy!

Zapraszamy na spotkanie trzecie w ramach cyklu Konwersatorium Karkonoskie.
18 czerwca /czwartek/ godzina 18:00
BWA Jelenia Góra, ul. Długa 1
Udział wezmą: dr Arkadiusz Babczuk, Henryk Dumin, Wojciech Kapałczyński.
Wprowadzenie do dyskusji i moderacja: Janusz Korzeń.

Projekt realizowany ze środków finansowych Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Miasta Jelenia Góra, pod patronatem miesięcznika ODRA oraz czasopisma Karkonosze.